Gry tradycyjne dla każdego – europejskie spotkanie młodych w Vicenzie – cz. II

polska gra tradycyjna - ringo

W części I mojej opowieści o projekcie CheckMATEspotkaniu młodych ludzi z kilku krajów Europy we włoskiej Vicenzie, pisałem m. in. o naszej wizycie na festiwalu gier tradycyjnych Tocati w pobliskiej Weronie. Można o tym poczytać tutaj.

W części II zaczynam od wspólnego podsumowania festiwalu, a następnie piszę o kolejnych, ciekawych atrakcjach włoskiego spotkania młodych.

Niedziela – podsumowanie Tocati, później rozgrywki w ringo

Następnego dnia omówiliśmy festiwal Tocati. Każdy z uczestników powiedział, co podobało mu się najbardziej w Weronie. Najczęściej wskazywano na:

  • możliwość zagrania w wiele gier tradycyjnych i doświadczenia ich dzięki temu w praktyce,
  • usytuowanie festiwalu w pięknym mieścieWeronie i rozłożenie atrakcji w różnych jego miejscach,
  • międzynarodową atmosferę święta sportu, kultury i tradycji,
  • atrakcyjność konkretnych gier, takich jak kendama, Bazh Yod (przeciąganie kija), przeciąganie liny, cerbottane (rzutki), lever de la perche (podnoszenie drąga) czy bretoński rzut kamieniem,
  • dzieci licznie grające razem ze swoimi rodzicami,
  • możliwość swobodnego spędzenia czasu i wybrania najciekawszych atrakcji dla siebie,
  • malownicze walory miasta Romeo i Julii:)

Wszystkim uczestnikom naszego spotkania młodych wyjazd do Werony na festiwal Tocati przypadł do gustu. To było niezwykłe doświadczenie, dla niektórych zupełnie nowe. Gry tradycyjne w atrakcyjnej, praktycznej odsłonie dla każdego, usytuowane w pięknym, tętniącym podczas wydarzenia mieście.

Po podsumowaniu czas na polskie ringo

Po omówieniu festiwalu, wróciliśmy do zajęć praktycznych – zagraliśmy w polską grę tradycyjnąringo. Opisywałem je już tutaj.

To świetny sport dla każdego. Spodobał się też naszym uczestnikom. Po wyjaśnieniu reguł, rozegraliśmy mecze w mieszanych, międzynarodowych składach. Nasi znajomi z Litwy wyrazili nawet chęć zakupu kółek do ringo i wprowadzenia tej gry w swoim kraju.

polskie ringo
Międzynarodowe “rozgrywki” w polskie ringo

Treasure Hunt – poszukiwacze skarbów Vicenzy

Później przyszedł czas na zwiedzanie pięknego miasta, w którym trwał nasz projekt – Vicenzy. Organizatorzy z Włoch zaproponowali robienie tego w ciekawy sposób. Zostaliśmy podzieleni na kilka międzynarodowych grup. Każda dostała mapę z zaznaczonymi zabytkami i innymi, ciekawymi miejscami miasta. Naszym zadaniem było odnalezienie ich, a następnie … zrobienie sobie przed nimi selfie🙂

Ten sposób zwiedzania spodobał się nam. Każda grupa w swoim tempie przechadzała się urokliwymi ulicami Vicenzy i po kolei odnajdowała zabytki. A selfie jak selfie – poniżej kilka z nich;)

Vicenza3
Uczestnicy z czterech krajów – Włoch, Grecji, Węgier i Polski wspólnie zwiedzają Vicenzę
Vicenza1
Vicenza2

Poniedziałek – zajęcia z bilarda, robotyki i układów scalonych

Następnego dnia mieliśmy dwie, bardzo ciekawe atrakcje. Pojechaliśmy do pięknego, otoczonego górami miasteczka Schio, żeby wziąć udział w spotkaniu ze specjalistami, zajmującymi się szkoleniami z zakresu gry w bilard.

Na początku wyjaśnili nam oni tajniki bilardaprawa fizyki, arytmetyki i geometrii rządzące tą grą – demonstrując wszystko w praktyce. To było zaskakująco ciekawe doświadczenie – wykorzystanie praw matematyki i fizyki do starej jak świat gry w bilard.

Później przystąpiliśmy do rozgrywki. Mieliśmy okazję zagrać zarówno w bardziej znany, amerykański pool billiard (z bilami pełnymi, czyli całkowicie pomalowanymi oraz tzw. “połówkami” – kulami pomalowanymi częściowo), jak i we włoską odmianę bilarda na stole bez łuz.

W tej ostatniej wersji uderza się bilę białą, tak żeby trafiła w żółtą (lub na odwrót), a następnie uderzona bila musi przewrócić jak najwięcej stojących na środku pionków, przypominających te, znane z gry “w Chińczyka”. Tu poznane przed chwilą prawa fizyki i matematyki mają szczególne zastosowanie.

inspirowany sportem gra w bilarda
Gramy w amerykańską wersję bilarda
Czołowy zawodnik włoskiej odmiany bilarda prezentuje nam sposób gry
uczymy się włoskiego bilarda
Uczymy się włoskiej odmiany bilarda z pionkami zamiast łuz

Druga część tego dnia to zajęcia w tzw. Fablab, czyli laboratorium, w którym w praktyce można doświadczyć działania różnych, technologicznych wynalazków – drukarek 3D, laserów, robotów czy elektrycznych układów scalonych.

Podczas części praktycznej, sami składaliśmy proste roboty z klocków lego, a następnie programowaliśmy je tak, żeby się poruszały i wydawały różne dźwięki.

zajęcia z robotyki
Konstruujemy naszego “robota”

Elektryczny układ scalony wykorzystaliśmy z kolei do budowy różnych pojazdów i innych rzeczy, m. in. napędzanej energią elektryczną … mini-karuzeli🙂 To były ciekawe, nietypowe i kreatywne zajęcia.

Nasza mini-karuzela, napędzana energią z baterii, przekazywaną przez układ elektryczny

Gramy w węgierskie “podchody” i grecką grę z piłką

W wtorek mieliśmy okazję zagrać w kolejne gry z różnych krajów.

Pierwszą z nich była popularna do dziś na Węgrzech, przypominająca nieco podchody gra o nazwie Számháború (ang. War of numbers, pl. Wojna liczb).

Zostaliśmy podzieleni na dwa zespoły. Każda otrzymała kartki w kolorze zielonym bądź żółto-zielonym z czterema czarnymi cyframi. Za pomocą gumek założyliśmy je na nasze czoła, tak żeby były widoczne dla przeciwników. Graliśmy w lesie. Drużyny ustawiły się na dwóch jego końcach, przy swoich bazach, w których umieszczone zostały węgierskie flagi. Zadaniem każdej z nich było zdobycie flagi przeciwnika i zaniesienie jej do swojej bazy.

Uczestnicy mogli eliminować przeciwników, jeśli zdołali dostrzec cyfry na ich czołach i głośno je wykrzyknąć, podając przy tym kolor danego zespołu.

Gra polegała zatem na tym, by odpowiednio rozmieścić się taktycznie w lesie i jednocześnie bronić swojej flagi oraz próbować zdobyć flagę przeciwnika, starając się przy tym dostrzec numery rywala i nie dać mu dojrzeć swoich.

Zabawa łączy w sobie istotne elementy biegowe (aspekt fizyczny) i integracyjne (aspekt społeczny). Uczy współpracy w zespole a jednocześnie dostarcza sporej dawki rozrywki i po prostu dobrej zabawy🙂

tradycyjna gra węgierska
Przed grą w Számháború – ekipa “zielonych” w pełnej gotowości;)

Greckie lices – jak polski “wołany”

Drugą grą była propozycja grecka o nazwie lices. Wszyscy ustawiliśmy się w kręgu z wyjątkiem jednej osoby, która stanęła w środku z piłką w ręku. Podrzuciła ją i głośno krzyknęła imię jednego z graczy. Jego lub jej zadaniem było w tym momencie złapać piłkę.

Jeśli jej się to udało, wykrzykiwała imię kolejnego zawodnika itd. Jeśli piłka spadła natomiast na ziemię, dana osoba musiała ją złapać a następnie krzyknąć “raz, dwa, trzy, stop!” i w tym momencie wszyscy musieli stanąć nieruchomo.

Teraz osoba z piłką robiła trzy kroki w kierunku dowolnie wybranego przez siebie gracza i musiała w niego lub w nią trafić piłką. Jeśli jej się to udało, trafiony zawodnik otrzymywał jeden punkt karny, wchodził do środka i wznawiał grę. Gracz z trzema punktami karnymi odpadał z rozgrywki.

grecka gra tradycyjna
Gramy w lices
– zaraz osoba w środku podrzuci piłkę i krzyknie imię danego uczestnika, a wszyscy pozostali rozbiegną się w różne strony

Ta ciekawa zabawa ruchowa jest znana także w innych krajach. W Polsce ma różne nazwy, m.in. wołany, gogi lub kluchy, a np. w Danii stanto.

Pora na stworzenie naszej wspólnej, nowej gry

W Vicenzie mieliśmy okazję zagrać w wiele różnego typu gier i wziąć udział w innych, ciekawych aktywnościach. 18 września przyszła pora na zajęcie się jednym z najważniejszych zadań w naszym projekcie – zaprojektowaniu nowej gry, która miała być wspólną inicjatywą prawie 30 ludzi z 5 krajów. Ale o tym będzie w części III 🙂

About the author

Nazywam się Bartosz Prabucki i jestem pasjonatem sportów, gier i zabaw. Prowadzę bloga Inspirowany Sportem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *