Po co te sporty tradycyjne?
Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z tematyką sportów i gier tradycyjnych, od razu mi się spodobały. To coś innego – pomyślałem, coś mało znanego, a przecież bardzo wartościowego. No dobrze – wartościowego – ale w jakim sensie?
Czytałem, że to istotne elementy kultury, tożsamości, dziedzictwa…, że niosą ze sobą liczne korzyści zdrowotne, rekreacyjne, społeczno-integracyjne etc. Ok, ale co to tak naprawdę oznacza? Słowem – jaka jest ich wartość? Co one mogą wnieść do naszego życia?
Dzięki jednemu wydarzeniu, przynajmniej częściowo, odpowiedziałem sobie na te pytania.
Światowe igrzyska sportów tradycyjnych w litewskim Siauliai
Był rok 2012. Zaczynałem studia doktoranckie na poznańskiej AWF z mocnym postanowieniem spełnienia swojego marzenia – napisania doktoratu. Zająłem się tematyką sportów i gier tradycyjnych. Już po kilku miesiącach pojawiła się okazja zobaczenia wielu z nich podczas wyjątkowej imprezy sportowej – igrzysk sportów tradycyjnych.
5. Igrzyska Sportu dla Wszystkich – bo tak brzmiała ich oficjalna nazwa – odbyły się na Litwie, w niewielkiej miejscowości na północy tego kraju – Siauliai (po polsku Szawle). Pojechaliśmy tam z grupą studentów i doktorantów AWF, reprezentować nasz kraj i promować polskie sporty tradycyjne – m. in. pierścieniówkę, do której jeszcze wrócę.
Na miejscu małe zaskoczenie – warunki, w jakich mieliśmy mieszkać, delikatnie mówiąc, nienajlepsze. Ale to nie było najważniejsze. Czekało nas wielkie, choć nietypowe, wydarzenie sportowe. Na Litwę zjechały delegacje z całego świata, które w kolejnych dniach tego festiwalu prezentowały rodzime sporty i gry.
Może nie wszyscy zrozumieli ideę tego wydarzenia. Delegacja szkocka, zamiast pokazać własne sporty tradycyjne (o których opowiem więcej w innym wpisie), zaprezentowała … japońskie karate:) Większość jednak promowała sporty rodzime.
Jak na igrzyskach olimpijskich – parada i ceremonia otwarcia
Igrzyska rozpoczęły się od tzw. „Walking Day” – kolorowej parady uczestników, ubranych w stroje w barwach narodowych. Powiewaliśmy flagami, śpiewaliśmy, pozdrawiając zebranych widzów i maszerując w stronę głównej Areny Siauliai. Idąc w tym pochodzie byłem zachwycony radosną atmosferą, międzynarodową i międzykulturową integracją, wymianą uśmiechów i po prostu wspólną zabawą ludzi z całego świata.
Ceremonia otwarcia rozpoczęła się od robiącego duże wrażenie, interaktywnego przedstawienia o historii, kulturze i mitologii Litwy. Litwini ukazali siebie jako nowoczesny, rozwijający się naród, jednocześnie ceniący swoją tradycję, historię i kulturę, której częścią są sporty tradycyjne.
Po przedstawieniu wszystkie delegacje wkraczały na główną scenę Areny, wywoływane po nazwie kraju przez spikera, machając wszystkim zgromadzonym, niczym Olimpijczycy podczas igrzysk.
Ceremonia otwarcia i cały pierwszy dzień igrzysk zrobiły na mnie duże wrażenie. To było sportowe święto, celebrowanie wspólnego życia na tej planecie i radość z doświadczania różnorodności kulturowej. A to był dopiero początek. Dzięki sportom to święto trwało dalej.
Dzień Europejski
Następnego dnia delegacje z całego świata zaczęły prezentacje swoich sportów i gier na placu przy stadionie miejskim w Siauliai oraz w innych miejscach tego miasta. Nasz zespół zademonstrował dwie polskie gry – pierścieniówkę i kapelę.
Pierścieniówka to polski sport zbliżony w swoim przebiegu do siatkówki. Dwie drużyny po 4 graczy (ich liczba może oczywiście ulec zmianie w zależności od potrzeb) gra na boisku przedzielonym siatką na dwie połowy. Rozpoczyna się serwem nad siatką, jak w siatkówce. Później jednak zadaniem graczy drużyny przeciwnej jest złapanie zagranej z serwu piłki i przerzucenie jej oburącz przez jeden z trzech otworów w siatce (w kształcie pierścieni, stąd nazwa gry).
Trzech zawodników jednej drużyny gra w tylnej części boiska. Ich zadaniem jest podawanie do któregoś z graczy swojego zespołu (można wykonać do trzech podań) lub przerzucanie piłki przez otwory w siatce. Czwarty gracz to rozgrywający. Gra blisko siatki, tyłem do niej. Jego lub jej zadaniem jest podawanie piłki do zawodników swojej drużyny. Nie może przerzucać piłki przez siatkę ani blokować jej otworów własnym ciałem.
Pierścieniówka to dynamiczna gra, dająca uczestnikom sporo radości i pozwalająca na ciekawe współzawodnictwo.
Kapela to z kolei ciekawa i wesoła gra ruchowa, w którą dawniej grali pasterze na Kociewiu. Jej nazwa pochodzi od włoskiego słowa capella, czyli kapliczka.
Ośmiu graczy (ich liczbę można oczywiście zmienić) staje na obwodzie koła. Każdy ma w ręku drewnianą kulę (dawniej grano kamieniami). W środek wchodzi jedna osoba, która pełni rolę Kapelmistrza (lub Kapelmistrzyni). Ma ona na głowie czapkę lub kapelusz. Przed sobą ustawia małą budowlę z kamieni, ułożonych jeden na drugim.
Pierwszy z graczy ustawionych na okręgu kula lub rzuca swoją kulą w kierunku kapliczki, starając się ją przewrócić. Następnie, biegnie po kulę i wraca na swoje miejsce tą samą drogą. Kapelmistrz odbudowuje w tym czasie kapliczkę, kładąc ponownie jeden kamień na drugim, po czym rzuca kapeluszem lub czapką w biegnącego z kulą gracza. Jeśli zdąży odbudować kapliczkę i trafić w zawodnika z kulą, zanim ten wróci na swoje miejsce, osoba trafiona wchodzi do środka i zostaje nowym Kapelmistrzem. Jeśli nie, Kapelmistrz się nie zmienia, a kula kolejny gracz z okręgu.
Zwłaszcza pierścieniówka cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem. I to od samego początku. Zanim rozłożyliśmy boisko na specjalnie do tego przeznaczonym miejscu, spontanicznie rozwiesiliśmy samą siatkę między dwoma drzewami na trawniku przy głównym deptaku Siauliai. Zaczęliśmy grę, do której szybko przyłączały się przechodzące osoby z różnych krajów.
Po chwili mecz w pierścieniówkę przerodził się w prawdziwy festiwal sportowej różnorodności kulturowej, który jest świetnym dowodem na to, że sport tradycyjny może łączyć. Grały osoby o różnych kolorach skóry, Afrykanie, muzułmanie (w tym muzułmanka w tradycyjnym stroju), Europejczycy, Australijczyk, Amerykanie czy Japończycy – wszyscy świetnie się bawili.
Może to banalne, że ludzie różnych narodowości, kolorów skóry czy wyznań mogą wspólnie oddawać się grze i integrować, celebrując swoją różnorodność zamiast stwarzać z niej źródło konfliktów. Może. Ale czy w dzisiejszym świecie jest to takie oczywiste? Raczej nie.
To tylko gra, a nie „prawdziwe” życie – ktoś powie. Być może. Ale jeśli takie sytuacje będą częstsze, a sporty i gry będą się rozwijać w tym kierunku, jest szansa, by czynić świat lepszym miejscem do życia. Dzięki wspólnej grze. Po prostu.
Wróćmy na igrzyska. Tego dnia w litewskim Siauliai działo się wiele. Oprócz pierwszych pokazów gier, w które każdy chętny mógł zagrać, można było też zobaczyć tańce etniczne, koncerty muzyki afrykańskiej, libańskiej czy litewskiej, pokazy gimnastyczne i akrobatyczne (w tym duńską odmianę parkouru), parady czy konferencję. A to był dopiero początek.
Dzień Narodów Świata – kolejne pokazy sportów tradycyjnych
Następnego dnia przyszła pora na kolejne atrakcje sportowe. Był to tzw. Dzień Narodów Świata, podczas którego odbyły się liczne prezentacje rozmaitych gier na stadionie w Siauliai. Każdy chętny mógł wziąć w nich udział. Poniżej opisuję wybrane gry.
Obok przedstawionych już przeze mnie wyżej, polskich gier – pierścieniówki i kapeli, wszyscy chętni mogli spróbować swoich sił także w innym, polskim sporcie – powszechnie znanym i lubianym ringo.
Ringo to polska gra (choć nie bez wpływów niemieckich), stworzona w latach 50. XX wieku przez szermierza Włodzimierza Strzyżewskiego, który na początku uczynił z niej element swojego treningu szermierczego.
Dzisiaj to dynamiczna, rekreacyjna gra zespołowa, polegająca z grubsza na przerzucaniu gumowego kółka (ringo) przez taśmę bądź siatkę. Można grać jeden na jednego, dwóch na dwóch lub w większych grupach. Jednym ringiem lub dwoma. Ta druga wersja jest oczywiście techniczne trudniejsza, ale bardzo atrakcyjna dla graczy.
Podczas przeprowadzanych przeze mnie zajęć, dzieci grają w ringo i są często bardzo zadowolone. Prostota tej gry, jej zespołowy przebieg, towarzyszące mu emocje – to wszystko, co jest potrzebne do dobrej zabawy. Dorośli też zresztą bawią się dobrze, grając właśnie w ringo.
Obecnie istnieje nawet Polskie Towarzystwo Ringo, które rozwija ten sport i organizuje w niego regularne zawody na poziomie ogólnopolskim, a nawet międzynarodowym.
W drugiej części tej opowieści opiszę kilka gier, zaprezentowanych przez inne kraje podczas igrzysk sportów tradycyjnych na Litwie.
Ciąg dalszy niebawem:)